Wyjazd oczyszczający – Bateria Życia

Bateria Życia – swoiste ładowanie akumulatorów
Decydując się na wyjazd, sama do końca nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale dostałam więcej niż byłabym w stanie sobie wymarzyć. Po prostu czułam, że będzie to coś wyjątkowego i nie myliłam się. Podkreślę, że po tygodniu od powrotu emocje już opadły i może lepiej, gdyż na gorąco byłam w prawdziwej euforii, a relacja byłaby hymnem pochwalnym dla każdego jednego uczestnika tego wydarzenia.

FullSizeRender (1)
To, co się miało zadziać to oczyszczanie z grzybów i pasożytów, metali ciężkich i toksyn oraz oczyszczanie wątroby i jelit.
Miałam świadomość, że nie byłabym w stanie we własnym zakresie przeprowadzić pełnego pakietu „czyszczenia człowieka”. Wiemy jak wygląda nasz dzień pracy – każdy ma swój i swoje obowiązki dnia codziennego. Czyhają na nas pokusy, rodzinne obiady, wyjścia ze znajomymi – mało, kto jest w stanie tak skrupulatnie nad tym zapanować – a tym, którzy potrafią chylę czoła.


Ponadto opieka doskonałego lekarza dr Rafała Barona, który czuwał nad procesami, przez jakie przechodziliśmy – była dla nas zbawienna. To szeroka wiedza, nie tylko medyczna, ale przede wszystkim serce i ogromne zaangażowanie, jakie wkładał we wszystko, co się działo przez te dni. Mam tu na myśli pełne przygotowanie koncepcyjne – to, co jedliśmy i piliśmy, wszelkie zajęcia dodatkowe – wieczory kinowe, teatr tańca, konsultacje, seminaria – jednym słowem mózg przedsięwzięcia i należą mu się wyrazy największego uznania.

Z perspektywy czasu wiem, że jałowe byłoby oczyszczanie ciała – bez oczyszczania ducha. Wierzcie lub nie, ale dawno nie osiągnęłam stanu tak stoickiego spokoju, jaki znalazłam w Bachledówce.

FullSizeRender (2)

Gdzie się działa magia?
Hotel Bachledówka położony w małej, tatrzańskiej wiosce – można rzec – na końcu świata. Lokalizacja idealna – z dala od wszelkiej cywilizacji i dech zapierające widoki. Kiedy przybyłam na miejsce pierwszego dnia turnusu – hotel spowity był we mgle – bałam się, że zbłądziłam, ale trafiłam dobrze – najlepiej!  Jak to w górach pogoda była zmienna, trochę wiosny, trochę zimy.

IMG_7011[1]

Sam hotel to nowy ośrodek z obsługą i pełną infrastrukturą na wysokim poziomie. Wyposażony w baseni kompleks saun – w tym niezwykle ważna w procesie usuwania toksyn – sauna na podczerwień.

 

Co jedliśmy?
Więc tak… Ja, jako twardy mięsożerca bałam się tego, co mnie czeka – 10 dni na warzywach. Ach, przepraszam – 9 dni, gdyż jeden dzień był postny. Podczas oczyszczania nie jedliśmy produktów odzwierzęcych.
I to, co serwowano nam na talerzach przeszło moje najśmielsze oczekiwania – posiłki komponowane z samych warzyw były nieziemsko dobre. Szef kuchni Łukasz Grabowski, który do Bachledówki zawitał wraz z nami to prawdziwy kreator smaku, dbający o najdrobniejszy szczegół. Warto podkreślić, że nie chodziłam głodna – szybko przyzwyczaiłam się do pór posiłków, a często były to przynajmniej dwie dokładki. No i te niesamowite chipsy owocowe i warzywne…
IMG_7006

Fantasytcznym pomysłem było zorganizowanie warsztatów kulinarnych pod okiem naszego kreatywnego kucharza. Furorę zrobił smalec jaglany i wegetariański pasztet. Rewelacja! Wykonane przez nas potrawy podane były na kolacji i znikały w mgnieniu oka. Więc potencjał jest!

IMG_7040[1]

Ta lekcja uświadomiła nam, że każdy może stworzyć wyśmienite, zdrowe dania mając właściwe inspiracje.

 

Jak wyglądał dzień?

Jeżeli ktoś myśli, że był to wyjazd wypoczynkowo-rekreacyjny z klasycznym „nic nierobieniem” to jest w grubym błędzie. Trudno było wygospodarować godzinę na spacer i to nie jest żart. Pobudka z nawadnianiem przynoszonym do pokoju codziennie o godzinie 6.45. I co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem – może wspólne ćwiczenia – tak jest! Dawka ruchu serwowana przed śniadaniem wyzwalała endorfiny od samego rana.

IMG_7056
Kolejny zastrzyk dobrych mocy to wszelkiego rodzaju zabiegi, które miały na celu usprawnić pracę naszego ciała. Dla wszystkich kuracjuszy najbardziej kontrowersyjnym punktem programu była hydrokolonoterapia. Jak można mówić o oczyszczaniu mając brudne jelita, które przez całe nasze życie zanieczyszczamy – chociażby jedząc gluten i nabiał, czy wysoko przetworzone jedzenie? Niewydalone naturalnie złogi kałowe utrudniają wchłanianie, powodują zaparcia, czy też są przyczyną odwodnienia organizmu. Hydrokolonoterapia jest w tych sytuacjach niezbędna – just do it! Człowiek od razu leciutki jak motylek. Czarodziejka w tym temacie to Dorotka Baron.
Gabinet masażu, gdzie przeprowadzany był drenaż limfatyczny był chyba najchętniej odwiedzanym miejscem. Pozytywny duch fizjoterapeuty, jego ręce, które leczą i dawka dobrego humoru, z którą każdy z nas wychodził. Dzięki Marcin Kniczek.

Coś dla duchaIMG_7005[1]
To spotkania z coachem, szukanie spokoju i miejsca we wszechświecie. Specjaliści pomagali nam osiągnąć równowagę dzięki zrozumieniu własnych reakcji, jak i przewidywaniu reakcji innych, chociażby poprzez określenie typów osobowości. Grzegorz Bochenek rewelacyjnie zaangażował nas w zadania, które uzmysłowiły nam jak sobie radzić w trudnych przypadkach.

 

KIMG_7020[1]ulminacyjnym punktem programu było spotkanie z Fabianem Błaszkiewiczem, który nam przedstawił drogę do detoksu emocjonalnego. Było o dziękowaniu i innych „magicznych słowach” oraz spojrzeniu na stres z zupełnie innej perspektywy. Było to dla mnie pierwsze spotkanie z Fabianem i wrażenie to zapamiętam do końca życia.

FullSizeRender (6)

 

Na „deser” przed samym wyjazdem odwiedził nas Jerzy Zięba. Tak TEN Jerzy Zięba. Niesamowita postać, wiedza przez duże „W” i śmiałe poglądy wykraczające poza horyzont. Znając Jerzego – można było podejrzewać, że zostanie z nami do wieczora i w bonusie otrzymaliśmy sesję oddychania przeponą tuż przed snem.

To najtrudniejsze 12 godzin, czyli oczyszczanie wątroby
Czekałam na środę z pewną dozą niepewności. Chyba pierwszy od urodzenia dzień bez jedzenia, nie wliczając momentu 40 stopniowej gorączki przy anginie w drugiej klasie szkoły podstawowej. Po raz kolejny potwierdzenie znalazła teza – wszystko jest w głowie. Wiedziałam, że nie będę jeść, więc mój organizm się nawet nie domagał. Brak FullSizeRender (4)pożywienia tego dnia miał za zadanie przygotować wątrobę do wyzwania, jakiemu z wieczora zostanie poddana.
Zaczęliśmy proces o 20.00 wspólnym wieczorem filmowym, każdy przytulony do swojego termofora ułożonego na wysokości wątroby. O 22.00 wypiłam swoją dawkę oliwy zmiksowanej z sokiem z grejpfruta. Gorzkie sole spożywane wcześniej – przy tym mogłabym nazwać ambrozją, choć wiem, że zdania były podzielone.
Noc – nie ma, co oszukiwać – była ciężka. Mdłości i biegunka tłuszczowa, z krótkimi przerwami na sen oraz potworny ból głowy. Niektórzy mieli symptomy porównywalne do gigant kaca. Uwierzcie – działa na wyobraźnię jak
bardzo obciążamy nasze wątroby alkoholem. I to, co się działo później nie nadaje się do opisywania, ale nasi opiekunowie zadbali o to, aby każdy z nas wiedział, że oczyszczenie się dokonało.
Rano nie byłam w stanie zwlec się z łóżka na masaż, co chyba mówi samo za siebie. Moja współlokatorka dopiero kolejnego dnia doszła do siebie, a byli tacy, którzy znieśli oczyszczanie wątroby bardzo łagodnie, bez większych perturbacji.

Jak się teraz czuję?
Szczęśliwsza z większym apetytem na życie. Czuję, że nastąpił reset organizmu. Zeszło kilka cm w obwodach, ale nie traktowałam Baterii Życia, jako wyjazdu odchudzającego – więc jest to efekt uboczny odzFullSizeRender (7)yskiwania zdrowia. Mam zdecydowanie więcej energii i cieszę się małymi rzeczami. Staram się często dziękować i nie prosić. Zdobyłam wiele praktycznych informacji na temat własnego zdrowia, choć myślałam, że już całkiem sporo wiem – jednak ciągle za mało. Czerpałam ile się da i przywiozłam do domu wspaniałe doświadczenie, nowe, bardzo wartościowe znajomości, za które jestem wdzięczna i wierzę, że je utrzymamy.

Po tygodniu od powrotu wróciłam do mięsa, po 23 dniach nie spożywania produktów odzwierzęcych. Jednak nie przerażają mnie wegetariańskie dni, które planuję sobie serwować, czy okresowe posty.

Czy wrócę? Napewno! I polecam każdemu z czystym sercem i sumieniem. A teraz nawet wątrobą :)